sobota, 17 maja 2014

6. ARE YOU SCARED YET?

Christine’s P.O.V

Tydzień mijał i w końcu nadeszła środa. Obiecałam Gabrielowi, że pomogę mu dzisiaj po szkole. Starałam się zapomnieć o tym, co powiedziały Emma i Coraline. Niestety, przeraziły mnie swoimi opowieściami o Jasonie McCannie. Może powinnam zapomnieć o ich historiach?
Nie wiedziałam tego. Ale teraz nie chciałam się tym przejmować. Jedyne, co mnie interesowało, to pomoc Gabrielowi z jego pracą domową. Emma i Coraline z pewnością traktowały to, jakbym przynajmniej miała iść do łóżka z jego przyjaciółmi, wszystkimi naraz. Spotkałam się z Gabrielem na parkingu, gdzie wsiadłam na jego motocykl i razem ruszyliśmy w drogę do jego domu. Oczywiście, tym razem pamiętałam, żeby poinformować rodziców. Byłam bardzo szczęśliwa, że nie mieli z tym problemu. Ale w sumie, miałam siedemnaście lat. To w sumie nie do końca była ich sprawa czy chciałam pomóc komuś z matmą, prawda?
 Kiedy w końcu zeszłam z Ducati Gabriela na żwirowy podjazd, spojrzałam na budynek. Całkiem godne podziwu, jak pięciu chłopaków może utrzymywać taką wielką chatę. Podążając za Gabrielem do domu, znajomy męski zapach dodarł do mojego nosa. Jak mogli wytrzymać w takim smrodzie?
- Niemożliwe, czy to panna Dion? – Geronimo pojawił się obok, żeby mnie przywitać. Na jego ustach pojawił się znajomy uśmieszek. Nie był tak atrakcyjny jak Jason, Gabriel czy Dakota. Był całkiem tłuściutki i miał kręcone brązowe włosy. Był typem chłopaka – przytulanki.
- Hej, Geronimo – przywitałam się, również z uśmiechem. Był z pewnością najrozkoszniejszym z chłopaków.
- Cześć, męska świnio – Geronimo uśmiechnął się do Gabriela, delikatnie pukając go w ramię.
- Tylko ty jesteś w domu? – Gabriel ziewnął, unosząc brwi.
- Nie, McCann jest w piwnicy – samo wspomnienie jego imienia wystarczyło, bym poczuła dreszcze.
- Oczekiwaliśmy, że goście będą później – Geronimo mrugnął na Gabriela, który pokiwał mu głową w odpowiedzi.
Szłam za Gabrielem na górę, nim weszliśmy do jego pokoju.
Słowa Gabriela przerwały ciszę, kiedy zamykał drzwi za sobą.
- Nie jestem zwykle taki… Ale naprawdę się cieszę, że mi pomagasz.
Uśmiechnęłam się, siadając na łóżku.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Po pół godziny spędzonej na obliczeniach usiadłam, opierając plecy o ścianę.
- Gabriel? – podskoczyłam nieznacznie, gdy usłyszałam swój własny głos.
- Tak? – odszepnął w odpowiedzi, z całą pewnością nie przejęty aż tak bardzo jak ja.
- Kim ty właściwie jesteś? – przygryzłam wargę, oplatając nogi ramionami.
Zaśmiał się i spojrzał na mnie znad książki.
- Więc, jestem Gabriel Edwards – powiedział, spoglądając na mnie ironicznie, jakby to było wszystko, co mógł powiedzieć. Dla żartu klepnęłam go w ramię, wciąż chichocząc.
- Okej, okej… Cóż, mam dziewiętnaście lat, a to mój ostatni rok w szkole – posłał mi pytające spojrzenie, jakby nie za bardzo wiedział co teraz powiedzieć.
- Dlaczego nie mieszkasz z rodzicami? – uśmiechnęłam się, nie chcąc kończyć naszej rozmowy.
Niespodziewanie, figlarny uśmiech zniknął z jego twarzy, a zielone oczy błysnęły. Było w nich widać mieszaninę wstydu i goryczy. Zamknął je i zablokował mnie w swoim świecie, na który mogłam teraz tylko rzucić okiem.
- W zasadzie, to jestem z Anglii. A raczej moi rodzice są – mruknął. – Ale to idioci. Nawet nie wiem, czy mnie chcieli. Przyjechałem tu, żeby chodzić do katolickiej szkoły. Ale uciekłem, i skończyłem tu. Nie, żebym narzekał – uśmiechnął się, ale ten uśmiech szybko został zastąpiony wyrazem rozpaczy.
Siedziałam tam z szeroko otwartymi oczami i nie wiedziałam za bardzo, co powinnam zrobić. Prawie zupełnie nieznajomy chłopak właśnie się przede mną otworzył.
Położyłam mu dłoń na stopie, żeby go jakoś wesprzeć.
- Przepraszam, nie chciałam, żebyś poczuł się nieswojo.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Nie chcę brzmieć jak totalna ciota, ale czasem prawda jest trochę oklepana i kiepska.
Nie do końca wiedziałam jak rozumieć jego słowa, że jest ciotą. Może był zmieszany?
- Ale nieważne – wzruszył ramionami. – A co z tobą?
- Co ze mną? Cóż, mam siedemnaście lat, mieszkam z rodzicami i młodszą siostrą – zaczęłam, ale Gabriel mi przerwał.
- Ooo, masz młodszą siostrę? – uśmiechnął się, unosząc brew.
- Tak, ale ma tylko trzy lata, więc wstrzymaj swoje dobre pomysły – zaśmiałam się i mrugnęłam do niego.
- Ale jesteś dobrą starszą siostrą? – zapytał mnie niespodziewanie, tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Czy jestem dobrą starszą siostrą? Hm, przez większość czasu myślę, że tak. Czasem jest po prostu zbyt denerwująca, nie uwierzyłbyś – potrząsnęłam głową. - Trzylatka i czysty diabeł – zażartowałam.
Zaśmiał się.
- Też miałem starszą siostrę. Ale zawsze ciągle na mnie krzyczała, nie wiedziałem nawet z jakiego powodu. W jakiś sposób zawsze wpędzała mnie w poczucie winy.
Nagle w moim gardle pojawiła się gula. Czasem złościłam się na Emily, a teraz nawet nie mogłam przypomnieć sobie żadnego powodu.
Kiedy Gabriel wrócił do książek, gula wciąż rosła i robiło mi się coraz bardziej sucho w gardle.
- Gabriel, gdzie mogę dostać coś do picia? – zapytałam, przestraszona, że ktoś mnie posieka nim dostanę jakikolwiek napój.
- Na dole, w kuchni. Znajdziesz? – powiedział, nie odrywając się od książek.
- Tak, dam radę – odparłam, wstając z łóżka. Szybkim krokiem zeszłam po schodach i stanęłam w korytarzu, gdzie skręciłam w prawo i weszłam do kuchni. Było tu pełno szafek, więc minęło trochę czasu, nim znalazłam szklanki. Kiedy w końcu nalałam sobie wody i pozwoliłam chłodnej cieczy spłynąć w dół mojego przełyku, usłyszałam jakieś głosy dochodzące z dużego pokoju.
- Ale wiesz, że nie lubię czekać, Scapgot.
- Potrzebuję tylko jednego dnia! – odpowiedział drugi głos, który brzmiał na o wiele bardziej nerwowy od tego pierwszego.
- Włażenie mi w dupę ci nie pomoże – odezwał się znów pierwszy głos, a demoniczny śmiech krył się za każdym wypowiedzianym słowem. Powodował, że czułam dreszcze. Cicho wyszłam do przedpokoju. Mogłam oczywiście wrócić na górę, ale ciekawska strona mnie wygrała. Potuptałam pod drzwi pokoju dziennego i przytuliłam plecy do ściany.
- Nie czekałem na ciebie już wystarczająco długo, skurwysynu? – ten sam głos znów się odezwał, sycząc i niemal spluwając ze złością.
Z każdą sekundą, moje serce biło szybciej i szybciej. Wściekły głos brzmiał znajomo. Miałam wielką ochotę wejść i zobaczyć kto był wewnątrz pokoju, ale mój mózg krzyczał desperacko, bym tego nie robiła. Ale nie mogłam się powstrzymać. Powoli, odwróciłam głowę i zajrzałam. Jason. Siedział w dużym fotelu, kiedy jakiś nieznajomy koleś stał przed nim i nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę.
- Marnujesz mój czas – westchnął Jason, wyjmując dłoń z kieszeni.
- Po prostu daj mi jeden dodatkowy dzień, proszę – facet zaczął jeszcze raz, brzmiąc nawet bardziej desperacko niż wcześniej. Jason go wyśmiał.
- Czy tobie się wydaje, że to jakiś pieprzony sklep z zabawkami? – zapytał ironicznie przerażonego gościa.
- Nie, nie, panie! -  zaprotestował.
- Więc słuchaj uważnie – zaczął Jason, znów chowając dłoń w kieszeni.
Wydałam z siebie zduszony pisk, kiedy wycelował w niego pistoletem.
Ale mój pisk nie był tak cichy, jaki mi się wydawał. Jason gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę. Chciałam uciec do Gabriela. Albo uciec do swojego domu i schować się pod łóżkiem. Ale stałam tam, zupełnie sparaliżowana. Jason gapił się na mnie, zanim pozwolił swojemu spojrzeniu znów skierować się na tamtego gościa.
- Wrócisz tu jutro z moimi pieniędzmi, inaczej koniec z jaraniem ziółka i pieprzeniem panienek. Łapiesz, skurwysynu? – powiedział spokojnie, spoglądając na swoją broń.
- Ooo-oooczywiście, do zobaczenia jutro, dziękuję, panie! – gość prawie padł na kolana, i zaczął powoli się cofać.
- Więc teraz zabieraj swoją gębę z mojego domu – Jason warknął, naciskając spust i kierując pocisk wprost pod nogi gościa.
Zaczęłam krzyczeć i uniosłam obie dłonie do ust. W ciągu kilku sekund chłopak minął mnie i wybiegł z domu. A ja znowu po prostu stałam, zupełnie sparaliżowana. Chciało mi się wymiotować, krzyczeć, zaczęło mi się kręcić w głowie. Co tu się właśnie stało? Jason wstał powoli ze swojego fotela i zaczął powoli iść w moją stronę. Chciałam krzyczeć, wołać o pomoc, wrzeszczeć ile sił w płucach. Ale nie mogłam. Obserwowałam, jak podchodzi do mnie, coraz bliżej. Zatrzymał się przy mnie, milimetry dzieliły nasze twarze. Bez mała mogłam poczuć jego oddech na moim czole.
- Boisz się? – szepnął. Cofnęłam się nieznacznie, ale on zrobił krok naprzód. Moje spojrzenie prześliznęgło się z naszyjnika wiszącego na jego szyi, do oczu. Uspokajające uczucie wypełniło moje ciało, kiedy widziałam jego zmartwione oczy. Pokiwałam powoli głową, nie spuszczając wzroku.
- Nie bój – znów szepnął, głaszcząc dłonią mój policzek. Czy to możliwe, żeby roztrzaskał mi serce? Nie miałam pojęcia. Ale tak właśnie się czułam. Chciałam płakać i zapytać go o co chodziło. Chciałam go bić, z powodu mojej rozpaczy. Ale przede wszystkim chciałam rzucić się w jego stronę i pozwolić mu uspokoić mnie w swoich muskularnych ramionach.
- Christine? – rozległ się głos Gabriela. Rozejrzałam się ponad ramionami Jasona i zobaczyłam go stojącego na najniższym schodku.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! – warknął, powodując odsunięcie się Jasona.
- Widziała. Scapgota i mnie – odwarknął Jason. Nie wiedziałam, czy ulżyło mi z powodu przyjścia Gabriela. Byłam szczęśliwa, że nie musiałam już być dłużej sam na sam z Jasonem. Ale coś wewnątrz mnie umierało, żeby tylko spędzić z nim chwilę, tylko we dwoje.
- Więc? – odparł Gabriel. Wiedział co Jason miał na myśli, ale powiedział to, jakby to było nic. Nieważne, że życie tamtego gościa było zagrożone.
- Nie wiem, wygląda na przerażoną – zachichotał Jason, potrząsając głową. Czy oni wszyscy byli szaleni?
- Jesteś mięczakiem, Christine? – Gabriel również zaczął chichotać. Uśmiechnęłam się, ale wyszedł z tego sztuczny grymas.
- Muszę iść, Gabriel – przycisnęłam pięści do oczu tak mocno, że poczułam mrowienie pod powiekami. Byłam baaardzo zdenerwowana.
- Okej, oczywiście. Wezmę twoją torbę – Gabriel uśmiechnął się i poszedł na górę. Właśnie miałam najgorszy ból głowy w życiu. Spojrzałam na Jasona, a on patrzył na mnie. Zbliżył się do mnie gwałtownie i przycisnął mnie do ściany.
- Nie waż się powiedzieć komukolwiek, co zobaczyłaś – wyszeptał do mojego ucha. Jak mogłam go uspokoić? Próbowałam, przykładając dłoń do jego klatki piersiowej. Wciąż nie wiem. W chwili, gdy dotknęłam dłonią piersi, pod którą biło jego serce, zamarł.
W ciągu ułamka sekundy całe jego ciało się rozluźniło. Zamknął oczy, po czym otworzył je gwałtownie; znów był sobą. Odszedł ode mnie ze wściekłością i wypadł jak burza w kierunku kuchni. Chciałam zrozumieć co właśnie zaszło, ale nie miałam zbyt dużo czasu – Gabriel pojawił się obok mnie.
- Łoł, Christine. Jesteś blada jak duch.
Wzięłam swoją kurtkę i poszłam za nim do drzwi. Obejrzałam się przez ramię i zobaczyłam Jasona zerkającego na mnie z kuchennego okna. Przyśpieszyłam, chcąc dogonić Gabriela, który już siedział na Ducati.


Jason’s P.O.V


Patrzyłem na Christine i Gabriela przez okno, aż stali się tylko malutkimi kropkami i zniknęli na horyzoncie.
KURWA KURWA KURWA.
Wrzeszczałem i uderzałem pięściami w okno. Dlaczego, kurwa, musiałem być taki słaby zawsze, kiedy była obok? Weź się w garść, idioto, przemówił mój wewnętrzny głos. Musiała opuścić moją głowę, teraz. Wzdychając, spojrzałem na zegarek. Dopiero czwarta po południu. Nie musiałem czekać, żeby znaleźć jakąś dziwkę i spełnić moje oralne marzenie.


PÓŹNIEJ


Kiedy w końcu nadeszła jedenasta wieczorem, przyjechałem do 69 Cuff, żeby porozmawiać z Masonem. Masonem Randolphem. Był dla mnie autorytetem, ojcem – wzorem. Nie takim, żeby pojechać z nim na ryby czy odrobić pracę domową. Wiedziałem, że mnie nie kocha, ale w sumie, to nikt tego nie robił. Zaparkowałem moje białe Audi i wszedłem do klubu. Ludzie wewnątrz powoli stawali się pijani. Frajerzy. Z rękami w kieszeniach i okularach przeciwsłonecznych na nosie, powoli szedłem przez klub. Ci, którzy wciąż mieli trochę oleju w głowie, usuwali mi się z drogi.
- Hasło? – wielki ochroniarz zapytał mnie, kiedy dotarłem do strefy VIP.
- Joseph, Ty kretynie – zachichotałem, przytulając go na przywitanie.
- Co tam, McCann – uśmiechnął się i otworzył dla mnie drzwi.
- Hej Jason! – niski głos Masona zawibrował w powietrzu. Widziałem, że siedzi przy stole z czterema laseczkami.
- Co jest, szefie – przywitałem się, nim usiadłem naprzeciw niego. Nie minęło dużo czasu, a już miałem dwie dziewczyny obok siebie.
Nie były prostytutkami ani striptizerkami, ale wciąż chciały tych samych rzeczy – kasy i kutasa. Ale nigdy nie płaciłem za seks; trzeba być idiotą, żeby nie umieć tak nakręcić na siebie dziewczyny, żeby wziąć ją za darmo.
- No chwal się, czy twoja niecierpliwa dupa zabiła dzisiaj kogoś? – Mason zaśmiał się, a ja się skrzywiłem.
- Nie, ale dałem Scapgotowi ostrzeżenie. Nie zapłacił mi jeszcze za bombę – warknąłem, spoglądając na dziewczynę, która bez skrępowania głaskała mnie przez spodnie.
- Czemu w ogóle marnujesz na niego czas? – zapytał Mason, podczas gdy jedna z dziewczyn lizała go po szyi.
- Nikt nie powinien pogrywać sobie z Jasonem McCannem – uśmiechnąłem się i wypiłem zawartość jednego z shotów stojących na stole. W chwili, gdy palący płyn spływał wzdłuż mojego przełyku, już poczułem, jak bardzo mnie to uspokoiło.
- Uh, jesteś złym chłopcem, prawda? – jedna z dziewczyn głupkowato zachichotała i usiadła na moich kolanach. W ciągu tej nocy musiała wypić dużo alkoholu i wypalić tonę zielska.
- Chodź, Jasey, znajdźmy jakieś ustronne miejsce – szepnęła, całując moje ucho.
- Jesteś mokra? – spytałem, nie chcąc marnować czasu na suchą laskę.
- Kochanie, nie masz pojęcia jak bardzo – znów zachichotała, przebiegając dłońmi po mojej klatce piersiowej. Może i mój penis stał się twardy, ale reszta ciała nie poczuła zupełnie nic. Nie było w tym żadnej miłości, żadnych uczuć. Zupełnie inaczej czułem się, gdy Christine mnie pogłaskała. Potrząsnąłem głową. Serio, musiałem pozbyć się jej z mojej głowy.
Podniosłem dziewczynę, owijając jej nogi wokół swoich bioder. Posłałem Masonowi uśmiech nim wszedłem do łazienki, wciąż mając tę dziewczynę w ramionach.

♥♥♥

od teraz będą pojawiać się dwa rozdziały w tygodniu - we wtorki i soboty, takie są plany.
jak już pisałam, ale nie wiem, czy ktokolwiek w ogóle to przeczytał, o nowych rozdziałach możecie się dowiadywać na twitterze, są opatrzone hashtagiem #PreciousPL
zmieniłam również nick, z nightsinCanada na lilith jdb.
kolejna sprawa, to jakby ktoś chciał popisać, czy się wyżalić, czy cokolwiek - zapraszam na twittera, jestem otwarta na nowe znajomości, a jako, że już jestem po maturach, to cierpię na nadmiar wolnego czasu. 
zastanawiam się tylko nad losem tego tłumaczenia, kiedy pojadę do pracy... :)
no nic, do następnego!


czytam = komentuję

15 komentarzy:

  1. o cholera! czekam na więcej.;) !!!

    dodałam twój blog u siebie do polecanych świetne tłumaczenie.:)
    http://opowiadanie-blinger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny ! *.*
    kocham to opowiadanie, już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :) xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to tłumaczenie !
    Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne tłumaczenie :)
    Mitywacji i cierpliwości :*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedno z najlepszych ff jakie czytałam. Już nie mogę sie doczekać następnego rozdziału :) + Nie rozumiem dlaczego tak mało osób je czyta, bo jest świetne

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to tłumaczenie i czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to :) i mam takie pytanie czy mogłabyś informować mnie na tt mój user @sirbizxzle

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest tak cholernie genialne !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. z wtorku rozdziału nie ma

    OdpowiedzUsuń