niedziela, 10 sierpnia 2014

22. HUNT FOR APHRODITE

CHRISTINE P.O.V


Kiedy zjedliśmy śniadanie i ubraliśmy się, poszliśmy do samochodu Jasona. W sumie trochę się namęczyliśmy, żeby nie natknąć się na moich rodziców - początkowo myślałam, że nie ma ich w domu, ale kiedy weszłam do kuchni okazało się, że siedzą przy stole i jedzą śniadanie. Mama powiedziała, że jadą na zakupy i zabiorą Emily ze sobą. Ja tylko stałam i kiwałam głową, przerażona świadomością, że mogli nas usłyszeć. Kiedy wychodzili, krzyknęłam do mamy, że jadę do centrum z Emmą i nie wrócę przed południem. Czułam się źle okłamując ją, ale z drugiej strony... Czy to naprawdę miało znaczenie z kim jechałam do miasta? Więc dlaczego nie powiedziałaś jej prawdy? 

- Mamy wszystko? - zapytał Jason, kiedy już siedzieliśmy w jego samochodzie.
Zajrzałam do torby, dla pewności sprawdzając, czy wzięłam telefon i portfel.
- Tak, tak myślę - odpowiedziałam, odstawiając torbę na wycieraczkę.
- Coś nie tak, kochanie?
Jego głos był zmartwiony. Uniósł moją twarz, bym spojrzała mu w oczy.
Wkurzona, odsunęłam się od niego. Zawsze tak robił - siłą zmuszał mnie, żebym na niego spojrzała.
- Źle mi, że wciąż muszę okłamywać rodziców - powiedziałam bez uczuć, patrząc twardo prosto w oczy Jasona. - Nie mogę się doczekać, aż ich poznasz we wtorek. W końcu będę mogła przestać ukrywać nasz związek - westchnęłam, przygryzając wargę.
Z głębokim westchnięciem, Jason położył dłonie na kierownicy i ruszył.  Nie chciał o tym rozmawiać, denerwował się - wizja spotkania mojej rodziny go przerażała; to było dla niego coś nowego. Ale nie mógł tego unikąć.
- Denerwujesz się? - uśmiechnęłam się szeroko, opierając wygodnie.
- Denerwuję się czym? - odparł pewnie, chociaż i tak wiedziałam, że za tą kurtyną pewności siebie czai się lęk.
- Że nie będzie miejsc na parkingu? Nie, że masz spotkać moją rodzinę, przecież to oczywiste - zachichotałam, potrząsając głową.
- Nie bardzo - odpowiedział, nie patrząc na mnie.
- Kłamca - parsknęłam.
Jason spojrzał na mnie jak na głupka.
- Kochanie, to zupełnie naturalne, że boisz się spotkania nowych ludzi, szczególnie ludzi, którzy są rodzicami twojej dziewczyny - wyjaśniłam ze śmiechem.
- Ale ja się nie boję - mruknął urażony.
W tym momencie to ja zaczęłam się bać. Wiedziałam, że Jason nienawidził, kiedy dawałam mu do zrozumienia, że ma problem z przebywaniem z innymi ludźmi, czy coś w tym stylu. Ale powoli zaczynałam mieć dość lęku przed każdym wypowiedzianym słowem, które mogło wyprowadzić go z równowagi.
- Jesteś taki wkurzający - wymamrotałam, opierając głowę o szybę.
- Raczej moje zachowania - uśmiechnął się i pochylił w moją stronę, żeby pocałować mnie w policzek.
- Okej, ale to ty jesteś za nie odpowiedzialny.
To było głupie, że nasza rozmowa przybrała taki obrót, ale obydwoje byliśmy zbyt uparci, żeby przestać. Droga zaczęła mi się dłużyć i czułam się źle, grzebiąc w relacjach Jasona z innymi. Chociaż z drugiej strony, miałam już dość ciągłego poczucia winy z powodu jego niezdolności do panowania nad sobą.
Kiedy samochód zatrzymał się pod centrum handlowym i Jason wyłączył silnik, odpięłam pas i usiadłam chłopakowi na kolanach.
- Nie lubię, kiedy się kłócimy - powiedziałam szczerze, głaszcząc go po klatce piersiowej.
Potrząsnął głową.
- Ja też nie lubię.
Zbliżał się grudzień, więc Jason miał na sobie dużą, czarną zimową kurtkę, która dodawała mu masy i sprawiała, że wyglądał jeszcze groźniej. Całkiem seksownie. 
- Wiesz, że cię kocham - szepnęłam, opierając nos o jego nos. Łatwiej było mi to wyszeptać, niż powiedzieć. - I moi rodzice też cię pokochają.



- Jestem pewna, że 'Toys R Us' jest za rogiem - powiedziałam, bo dzięki Emily bywałam w tym sklepie całkiem często. Jason obejmował mnie ramieniem w pasie i co chwila pochylał się, by pocałować mnie we włosy. Był pobudzony, niemalże napalony, po akcji w samochodzie. W sumie ja też się trochę podnieciłam, nie mogłam tego ukryć... Moja ręka głaszcząca jego włosy, jego język w moich ustach...
- Okej, chodź zobaczyć - zarządziłam. - Lalki są gdzieś tam.
Nagle zachowanie Jasona się zmieniło. Z napalonego i durnowatego, stał się cichym obserwatorem.
- Jasey, wszystko dobrze? - zachichotałam, głaszcząc go po policzku, kiedy oglądaliśmy lalki Barbie.
- Tak, ale... Dziwnie mi tu być - westchnął, przesuwając wzrokiem po wszystkich zabawkach.
- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytałam miękko, całując go w policzek; musiał najpierw się schylić, bym w ogóle go dosięgnęła.
- Zabawki i place zabaw... No wiesz, to jest część każdego dzieciństwa, chyba, że mieszkasz w sierocińcu, a rodziców nigdy nie ma... Wtedy dziwnie być w sklepie z zabawkami, gdzie jest ich tyle... - wyznał, wzruszając ramionami. - To dla mnie coś nowego.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem, zdziwiona jego otwartością.
Jeśli powiedziałby mi to ktoś inny, najprawdopodobniej powiedziałabym coś, co okazałoby moje wsparcie. Ale to był Jason. Wiedziałam, że kiedy się zwierzał, trzeba było dać mu na chwilę spokój. Nie potrzebował żadnej mowy okazującej zrozumienie, a kogoś, kto by go wysłuchał.
- To może pójdziemy pooglądać klocki Lego? - spróbowałam, uśmiechając się ciepło, licząc na rozładowanie atmosfery.
Odwzajemnił mój uśmiech, obejmując mnie ramionami wokół talii.
- Nie trzeba. Teraz mam swój własny, nieużywany plac zabaw i zabawkę - szepnął mi na ucho, przejeżdżając palcem poniżej mojego rozporka... Centralnie w miejscu, w którym znajdywała się moja łechtaczka.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, zaskoczona jego dotykiem.
- Potrzebujecie może pomocy? - rozległ się miły głos ekspedientki. Szybko odepchnęłam od siebie Jasona z nadzieją, że niczego nie widziała.
- Hm, tak, dzień dobry. Szukamy lalki o nazwie, hm, Aphrodite, tak myślę - wymamrotałam, modląc się, by moja twarz przestała przypominać buraka.
- Zobaczmy - odparła ekspedientka, odsuwając nas od półek, aby uzyskać na nie lepszy widok.
Jason ścisnął mój pośladek, kiedy kobieta wciąż stała obok i pomagała znaleźć prezent dla Emily. Spojrzałam na niego karcąco, ale odpowiedział uśmiechem.
- Nie, tu jej nie ma, ale sprawdzę na zapleczu, dobrze? - zaproponowała.
- Tak, poproszę.
Pokiwała głową i odeszła, kołysząc wielkimi biodrami.
- Jesteś... grrr! - warknęłam do Jasona, uderzając go w klatkę piersiową.
- Grr - przedrzeźnił mnie, odsłaniając zęby. W zasadzie, zrobił to o wiele seksowniej, niż ja.
Potrząsnęłam głową, oglądając lalki. Zatrzymałam wzrok na jednej, ubranej w sukienkę balleriny. To przypomniało mi o zbliżających się przesłuchaniach do Poinsetti. Poczułam uścisk w żołądku na samą myśl. Powiedzenie, że się denerwowałam, było olbrzymim niedopowiedzeniem. Może nie byłam wystarczająco dobra? Co, jeśli tylko się ośmieszę?
- Na co patrzysz? - dobiegł mnie głos Jasona, odcinając mnie od negatywnych myśli.
- Na Barbie ballerinę - mruknęłam, przyglądając się sukience pokrytej brokatem i perełkami. - Jutro mam przesłuchanie do występu - westchnęłam, patrząc na cenę. Boże, 25 euro za kawałek plastiku?
- Nie martw się. Nie uda im się przestawienie bez ciebie - powiedział, obracając mnie wokół własnej osi. Zarumieniłam się; Jason uśmiechnął się szeroko, przysunął mnie do siebie i pocałował. Oparłam dłonie o jego biodra i przymknęłam oczy.
- Tutaj jest...
O słodki Jezu, dlaczego znowu zepsuła nasz intymny moment?!
- ... dajcie znać, jeśli będziecie potrzebować czegoś jeszcze.
Podziękowałam ekspedientce za pomoc, biorąc od niej lalkę.
Miała długie blond włosy i niebieską sukienkę - tak, jak opisywała ją Emily (trzeba przyznać, że moja siostra opisała ją naprawdę szczegółowo).
- Okej, chodźmy zapłacić - uśmiechnęłam się do Jasona i pociągnęłam go za sobą w stronę kas.

Westchnęłam z ulgą, kiedy prezent dla Emily leżał w torbie, a my wyszliśmy ze sklepu... A raczej, ja wyszłam.
- Chcesz gdzieś jeszcze iść, Jas... - zatrzymałam się w połowie zdania, kiedy zorientowałam się, że Jasona przy mnie nie było.
- Jason? - powtórzyłam, zbita z tropu. Gdzie on się podziewał?!
- Haloooo! Christine! - krzyczał i machał do mnie.
Nie, to musiał być żart.
Jason siedział w basenie, wypełnionym po brzegi kolorowymi piłeczkami.
- Jason, wyłaź!!! - szepnęłam, rozglądając się ze strachem, żeby nie dać się przyłapać sprzedawcom czy ochronie.
- Więc chodź i mnie stąd zabierz - roześmiał się, nurkując w piłeczkach. Dziewiętnaście lat? Nie dam się oszukać.
Szybkimi krokami znalazłam się tuż przy nim.
- Jason! - syknęłam.
- Słucham? - odparł z szerokim uśmiechem, bawiąc się w najlepsze.
- Serio, wyłaź - westchnęłam, ale nie mogłam już dłużej być poważna. Jason wyglądał przezabawnie w tym basenie, nurkując między piłeczkami.
- Chodź i mnie pocałuj. Może wtedy cię posłucham - uśmiechnął się, robiąc z ust dzióbek.
- Może? - powtórzyłam, potrząsając głową.
Patrzył na mnie wyzywająco.
- Nie, nie, nie. Nie ma opcji, że tam wejdę! - powiedziałam twardo. Raz już tam byłam z Emily, i akurat trafiłam na Kayne i Isabelle. Widzieli mnie.
- No to w takim razie musisz czekać - uśmiechnął się uparcie.
Ciskałam w niego gromami.
- Kurwa, Jason - warknęłam, wchodząc do basenu.
- Pocałuj mnie - zachichotał, wyciągając głowę w moją stronę.
Cmoknęłam go szybko, rozglądając się, czy nikogo nie było w pobliżu.
- Jeszcze - zażądał, przyciągając mnie do siebie.
- Jason! - pisnęłam, kiedy umieścił mnie na sobie.
Chłopak roześmiał się i znów nas obrócił, że teraz to on był na górze. Uśmiechnął się do mnie; jego oczy naprawdę błyszczały. Odwzajemniłam uśmiech, głaszcząc go po policzku. Miałam do niego taką słabość... 
Pochylił się i pocałował mnie nos, a potem w skórę pomiędzy nosem a ustami - nie sądzę, by to miało jakąkolwiek nazwę - a potem, w końcu, moje usta.
- Proszę nie uprawiać seksu w basenie, dziękuję - rozbrzmiał znajomy głos. Co było nie tak z tą kobietą?! Szybko odepchnęłam Jasona, patrząc na rudą ekspedientkę.
- Ta, i tak właśnie wychodziliśmy - udałam kaszeł, wyciągając Jasona ze sklepu.
Krztusząc się ze śmiechu, uciekaliśmy jak najdalej. I kiedy w końcu się zatrzymaliśmy, okazało się, że znajdujemy się przed salonem tatuażu.
- Patrz tu - Jason wskazał na niego palcem. - Zrobiłem tu kilka swoich tatuaży - uśmiechnął się z dumą.
- Bolało? - zapytałam z ciekawością. Kiedyś pytałam rodziców, czy podpiszą mi zgodę, ale mój tato powiedział, że tylko jeśli wyprowadzę się z domu i zostanę listonoszem. W sumie i tak nie wiedziałam jaki wzór miałabym sobie zrobić na stałe, po prostu chciałam mieć tatuaż, bo zabraniali mi tego moi rodzice - na tym właśnie polega mieć siedemnaście lat.
Jason pokręcił głową.
- A kiedy zrobiłeś sobie pierwszy? - zapytałam, opierając się czołem o jego klatkę piersiową.
- Na szesnaste urodziny. Opiekunowie w sierocińcu wpadli w szał - roześmiał się, po czym złapał mnie za rękę i zaczęliśmy znów iść.
W końcu dotarliśmy do mojego ulubionego miejsca w centrum - w jednym miejscu znajdowały się trzy moje ulubione sklepy. Brandy Melville, Creme Fraiche i Ambercrombie & Fitch. Uwielbiałam je, chociaż rzadko kiedy miałam na tyle pieniędzy, by móc tam cokolwiek kupić. Zwykle kończyłam, wychodząc z torbami z H&M.
- Możemy tu wejść? - zrobiłam słodkie oczy, wskazując Jasonowi Brandy Melville i ciągnąc go do wejścia.
Nawet jeśli by się nie zgodził, nie miał wyjścia. Musiał tu wejść.


- Pasują? - zapytałam, odsuwając zasłonę. Odwróciłam się przodem do Jasona, chcąc zobaczyć jak mój tyłek wyglądał w spodniach, które właśnie mierzyłam. Były naprawdę obcisłe.
- Cholera, pokaż mi się - wymamrotał, wstając z kanapy i podchodząc do mnie. Położył dłonie na moich pośladkach i ścisnął je. - Pasują idealnie.
Jego głos był cichy i bardzo, ale to bardzo erotyczny.
- Yeah, są całkiem niezłe - przyznałam mu rację, kiwając głową. - Ale jakbyś mógł jeszcze przynieść mi te czarne, rozmiar S. Łaaadnie proszę - uśmiechnęłam się, zaciągając zasłonę.
Chwilę później Jason wetknął głowę między materiał a ścianę przymierzalni, trzymając spodnie w dłoni. Nie mógł oczywiście odsunąć zasłony, żeby nie narazić mojego ciała na przypadkowe spojrzenia klientów.
Wzięłam od niego spodnie, po czym dokładnie zasunęłam zasłonę po obu stronach. Jason usiadł na kanapie, wyciągając z kieszeni telefon. Wciągnęłam materiał na siebie, odwracając się tyłem do lustra. Pasowały? Moje pytanie dostało odpowiedź sekundę później - flirciarski gwizd.
Początkowo myślałam, że to Jason, ale, ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że to jakiś nieznajomy chłopak z dwójką przyjaciół obok siebie, stali i gwizdali na mnie. Zawstydzona schowałam się za zasłoną, uśmiechając się do siebie. Po chwili jednak dobiegł mnie głos Jasona.
- Co ty, kurwa, robisz?
Nie wiedziałam, czy powinnam na to patrzeć.
- Odpowiedz, skurwysynu!
Jason uniósł głos, popychając chłopaka. W sklepie zapadła totalna cisza. Czułam się niekomfortowo, chociaż z drugiej strony zaczynałam przyzwyczajać się do wybuchów złości swojego chłopaka.
- Wyluzuj, stary, nie wiedziałem.... - ale nie miał szans na dokończenie zdania, bo Jason popchnął go mocniej, aż ten zatrzymał się na ścianie. W sklepie wszyscy gapili się na nich, wydając zduszone okrzyki. Wiedziałam, że muszę wkroczyć w tym momencie, nim ktoś z pracowników wezwie policję. Widać było jednak, że Jasona ta myśl nie obchodziła.
Mając na sobie wciąż czarne spodnie, wyszłam z przymierzalni i podeszłam do Jasona. Przyjaciele tamtego chłopaka stali obok niego, nerwowo rozglądając się na boki i szepcząc obelgi pod adresem mojego chłopaka. Na szczęście, on tego nie słyszał.
- Jason - powiedziałam cicho, kładąc mu dłoń na ramieniu. W przeciwieństwie do reszty zdawałam sobie sprawę, że mógł w każdej chwili wybuchnąć.
- Nie mów mi, kurwa, co mam robić - syknął, strącając moją dłoń i biorąc koszulkę chłopaka w garść.
- Jason, przestań, proszę, kochanie - szeptałam gorączkowo, bojąc się, co będzie dalej. Inni klienci udawali, że nie patrzą, ale w rzeczywistości byliśmy w centrum zainteresowania.
- Kurwa, czy ty znów gapisz się na moją dziewczynę?! - syknął do ucha chłopaka; wyglądał, jakby był w moim wieku. Biedny. 
- Jason, przestań! - pociągnęłam go za sobą w stronę przymierzalni, gdzie wciąż leżały moje rzeczy.
Jason puścił koszulkę tamtego chłopaka, popychając go jednocześnie na podłogę.
- Przepraszam - powiedziałam bezgłośnie do tamtej trójki, mając nadzieję, że Jason tego nie widział.
Weszłam do przymierzalni razem z Jasonem, a on od razu usiadł na krzesełku w rogu. Skrzyżowałam ramiona.
Chłopak potarł twarz dłońmi i spojrzał na mnie ze zmęczeniem.
- Co?
- Właśnie miałam zapytać o to samo - burknęłam.
- Kurwa, Christine, on z tobą flirtował - powiedział, wstając z krzesła. Był wciąż wściekły.
Zawsze wydawało mi się, że to fajne mieć chłopaka, który na każdym kroku podkreśla, że jesteś jego. Teraz jednak wiedziałam, że to jedynie wkurza.
- Czemu jesteś aż tak zazdrosny? - uniosłam brwi.
A Jason po prostu na mnie patrzył. Wywróciłam oczami, podnosząc swoje spodnie z podłogi.
- Bo nie chcę cię stracić.
Zatrzymałam się w połowie ruchu. Jak w slow-motion* podniosłam się i objęłam Jasona ramionami wokół szyi. Wyglądał na smutnego, wkurzonego i jakby zaraz miał się rozpłakać. Kładąc dłoń na jego policzku, pocałowałam go. Po chwili odsunęłam się, ale tylko troszkę; stykaliśmy się nosami. Czułam jego gorący oddech na swoich ustach. Znów go pocałowałam, i znów, i jeszcze, dopóki nie miałam pewności, że się uspokoił.
- Nie stracisz.


JASON P.O.V

Kiedy Christine zapłaciła już za spodnie i wyszliśmy z tamtego pechowego sklepu, nagle zatrzymała się przed witryną kolejnego sklepu. Patrzyła rozanielonym spojrzeniem na obcisłą, białą sukienkę.
- Nie sądzisz, że jest cudowna? - zapytała, nie odrywając spojrzenia od wystawy.
- Nawet bardzo - odparłem miękko, drapiąc się po karku. Nie znałem się na babskich ciuchach... Chociaż w sumie parę razy byłem z Gabrielem na zakupach.
- Ale 60 euro za sukienkę... Nie stać mnie - jęknęła. Po chwili jednak rozchmurzyła się. - Poczekasz tu? Muszę do łazienki.
Pochyliłem głowę i pocałowałem ją w policzek. Była taka słodka. Pokiwałem głową.
- Whoa, jesteś pewien? Mogę iść tam sama? Bez ochrony? - zapytała ironicznie.
- Nie wyglądasz groźnie... W sumie, może powinienem iść tam z tobą - zachichotałem, zakładając pasmo jej włosów za ucho.
- Wyglądam groźnie! - oburzyła się, tupiąc nogą i patrząc na mnie urażonym spojrzeniem. Cholera, kochałem ją.
- Nie, nie wyglądasz - roześmiałem się, przyciągając Christine do siebie.
- Więc daj mi to - błysnęła zębami, chwytając w swoją drobniutką dłoń mój złoty łańcuch.
Zdjęła mi go przez głowę i założyła na swoją szyję.
- Więc jak to się mówi? Zioooooooooooom? - uśmiechnęła się pewnie, robiąc dłońmi znak rock'n'roll **.
- Pokaż trochę zębów - poradziłem jej. Zrobiła, co powiedziałem, ale wciąż wyglądała niewinnie. Starała się, więc to powinno zostać nagrodzone.
- Łooooo, Miss Groźna! - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
- Yeah bitch, chodźmy poderwać jakieś dupy! - złapała się za krocze, naśladując gangsterski gest. Jej zachowanie i dobór słów totalnie mnie zaskoczył, bo nie był w jej stylu... Ale podobało mi się to.
- Stajesz się złą dziewczynką? - uśmiechnąłem się, całując ją w ucho.
- Jestem złą dziewczynką, bardzo, bardzo złą - wybuchnęła śmiechem, kierując się w stronę toalet.
- Nie tęsknij za mną za mocno! - poleciłem jej; uśmiech nie schodził mi z ust.
- Postaram się - zachichotała, wzruszając ramionami. Prawie wpadła na jakąś kobietę, bo szła tyłem.
Taaa, to właśnie moja dziewczyna!


*slow-motion - w zwolnionym tempie.
**znak rock'n'roll - musiałam to wygooglować, więc jeśli ktoś też od razu nie zorientuje się o co chodzi - podlinkowałam ten gest :)


♥♥♥

no i jest, w końcu. naprawdę chciałam dodać go szybciej, ale na swoją psychikę nie mam wpływu i jeśli jedyne, co jestem w stanie robić, to płakać, to przepraszam, ale nie jestem w odpowiedniej formie, by tłumaczyć. od zeszłego tygodnia mam również stałą pracę, co oznacza, że wolnego czasu będę mieć jeszcze mniej, ale postaram się dodawać częściej, niż do tej pory.

jak wam się podoba szablon? bo mi bardzo, najlepszy, jaki do tej pory widziałam na precious! dziękuję Dissentire z bloga remindmelove ♥

i dziękuję Anie (wy też powinniście), bo pomaga mi i z blogiem, i z moim życiem, co w sumie przekłada się na bloga. kochamy Anę, prawda?!?!?!?!

dajcie znać, że jesteście i czytacie. kocham Was i naprawdę nie chcę was zawodzić :(

31 komentarzy:

  1. cudo, słodziaki, kocham ich <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteśmy i zawsze będziemy z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG kocham was obydwie <3! Nie zawiedziesz nas, jeżeli przetłumaczysz to opowiadanie do końca :) no i jak rozdziały nie będą się pojawiać co jakiś miesiąc :O (co byłoby katorgą XDD). Hahaha ta końcówka, ryczę ze śmiechu ;') życzę powodzenia w pracy ;P do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oni sa tacy słodcy ♥ Rozdział jest cudowny i czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Yeah, kochamy Anę! I ciebie też, wspaniale tłumaczycie :) x
    Uwielbiam Christine i Jasona, są tacy gckdkekfkgkg
    Z niecierpliwością czekam na następny. :) x /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  6. Oni są tacy słodcy <3 Już nie mogę się doczekać następnego ale jak nie masz czasu to nie śpiesz się z tłumaczeniem:*
    ~M

    OdpowiedzUsuń
  7. nie zawodzisz,świetnie tłumaczysz!@weronikaklimek4

    OdpowiedzUsuń
  8. skończyły mi się pomysły na fajne komentarze.. wypaliłam się.
    więc nie mogę się doczekać spotkania Jasona z jej rodzicami, czy skreślenie go od samego początku będzie przewidywalne? nie sądzę, ale może go zaakceptują? chyba nie jest to z tych ff, gdzie rodzice zabraniają się spotykać swojej córce z ' gangsterem'.
    gdzie ta drama? tak CZEKAM TYLKO NA NIĄ !
    ii.. po prostu lovelovelove za to, że tłumaczysz, nie poddajesz się i, że nie dodałaś tego rozdziału we wrześniu
    -Ana :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jesteś świetną tłumaczką poważnie, rozdział świetny są słodcy aw!
    Pozdrawiam Cię słonko xx -JUUUUSB

    OdpowiedzUsuń
  10. szablon jest cudowny i nasza para jest cudowna gdfgdfgv tak bardzo słodcy <3

    OdpowiedzUsuń
  11. joweigjoerigj cały rozdział taki oewjgowjgoer
    uśmiech nie schodził w ogóle z mojej twarzy aw ♥
    Jason w baseniku hahahaha sikam
    boże kocham go gdy jest taki zazdrosny o Christine, ale czasem już przesadza oljfowjgowigj
    wspaniały rozdział! :)
    KOCHAMY CIEBIE I ANĘ!!!!
    @justinsxhomie

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham, kocham, kocham, kooooooooooooooocham! <3 no i Ciebie też kocham xd
    To jest taaakie cudne, że aż owieczki ;---; xd <3
    Czekam z niecierpliwością na next, chociaż dodałaś 22 dzisiaj znaczy wczoraj xd
    @Kwiatkowska04 // 2191-justinbieber-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Awwww zajebiste:3 podoba mi się bardzo.
    Powodzenia tam z tym wszystkim! Haha
    @wmedlasy

    OdpowiedzUsuń
  14. Ooo jeju super.A Jason w tych piłeczkach haha najlepsze.Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział, z tym jak ona chciała byc zła myślałam ze sie poszcze hahahaha czekam nn. Tak kochamy Ane!

    OdpowiedzUsuń
  16. aha dlaczego nie umiem pisać takich zajebisty chwilach komentarzy jak ty :(
    rozdział jak zwykle cudowny ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Najlepsi, najkochansi <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne opowiadanie :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział jak zawsze genialny. Czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  20. dlaczego zmienilas szablon? tamten byl lepszy, dodawał charakteru do opowiadania :////

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zmieniłam, bo wolałam coś jasnego. tamten był ładny, ale ciemny i zbyt przytłaczający jak na wakacje :)

      Usuń
  21. Jak dla mnie ten szablon jest super! O wiele lepszy od tamtego!
    Czekam na nn! <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Oczywiście, że kochamy Ane! ♥
    czekam nn

    OdpowiedzUsuń