- To dla ciebie i tak nic nie znaczy – warknął chłodno. – To i tak kurwa nie ma najmniejszego znaczenia. Fakt jest taki, że nigdzie z nim nie idziesz.
Pozwoliłam słowom wolno opaść między nami. Nie mogłam uwierzyć w to, co mówił. Co, do cholery, było z nim nie tak?
- Idę - mruknęłam, chcąc go ominąć.
- Co powiedziałaś? - odparł ze wściekłością.
- Nie jesteś kimś, kto będzie mi mówił z kim mogę iść, a z kim nie! - krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze.
- Nie obchodzi mnie komu dasz dupy! - wysyczał Jason.
Boooom. Kolejny raz trafił w czuły punkt.
- Jak możesz mówić coś takiego? - szepnęłam, patrząc na niego oczami pełnymi łez. Nie obchodziło mnie, czy będę stać i płakać tuż przed nim. Nie byłam w stanie dłużej się powstrzymywać.
Spojrzał na mnie i doskonale widziałam, że źle czuł się, widząc jak płaczę.
- Do cholery jasnej, Christine... - wymamrotał.
Podszedł do mnie i objął mnie. Zdecydowanie, ale delikatnie.
Oparł mnie o drzwi samochodu i zamknął mnie w swoim uścisku.
- Tak właśnie o mnie myślisz? Że jestem dziwką? - wyszlochałam, chowając twarz w dłoniach.
Westchnął, głaszcząc mnie po włosach.
- Oczywiście, że nie - szepnął. - Jestem naprawdę słaby w okazywaniu uczuć, okej? - powiedział wkurzony, odwracając wzrok.
Wiedziałam, że to był jego czuły punkt; nienawidził rozmawiać o sprawach, w których był słaby. Nie chciał uchodzić za słabego.
- Ale przy innych nie okazujesz, że mnie lubisz - powiedziałam cicho, ocierając oczy. - Więc jest mi ciężko, bo nie wiem, czy rzeczywiście tak jest.
Kolejna łza spłynęła mi po policzku.
Spojrzał mi prosto w oczy. Nie myślałam wcześniej, że moje wyjście z Elliottem będzie oznaczać, że nie czuję nic do Jasona albo że chcę wywołać jego zazdrość. Po prostu nie myślałam, że był mną zainteresowany w jakikolwiek sposób.
Teraz jednak widziałam doskonale, jak bardzo wykorzystany się czuł. Zdradzony. Nie chciałam go skrzywdzić. Nie miałam przecież pojęcia, że był mną zainteresowany w jakikolwiek sposób. Albo inaczej... Nie miałam pewności.
- Wciąż myślę, że twoje wyjście z nim to zły pomysł - westchnął, wycierając mi łzy swoim kciukiem.
- Dlaczego?
- Nie wiem, czy traktuje cię odpowiednio...
Nie wydaje mi się, żeby Jason zdawał sobie sprawę, jak wiele znaczyły dla mnie jego słowa.
Znaczyłam coś dla niego.
- Przepraszam, Jason - rozpłakałam się na nowo, wtulając twarz w jego klatkę piersiową.
- Chodź - powiedział cicho, całując mnie w czoło. - Odwiozę cię do domu.
Uśmiechnął się do mnie i znów otarł mi twarz.
Odwzajemniłam jego uśmiech, po czym wsiadłam do samochodu z westchnieniem.
- Jason? - powiedziałam po dłuższej chwili ciszy.
- Mmmm? - mruknął w odpowiedzi, nie odrywając wzroku od drogi.
- Ufasz mi?
Spojrzał na mnie, chociaż trwało to tylko chwilę.
- Tak - odparł chłodno.
- Przez większość czasu - wymamrotałam, uśmiechając się do niego słabo.
- Co masz na myśli? - zaśmiał się.
- Czasem stajesz się... przerażający - odpowiedziałam ponuro.
Miałam nadzieję, że odbierze to w sposób żartobliwy, a nie znów zacznie zachowywać się jak wariat - jak zawsze, kiedy zaczynaliśmy rozmawiać o jego zachowaniu czy emocjach.
- To część mojej pracy, kochanie - powiedział, wzruszając ramionami.
Uniosłam brwi.
- No dobrze, kochanie - odparłam z uśmiechem.
Chciałam go zapytać o rodzaj pracy, jaki wykonuje. Chociaż wiedziałam, że robota The North nie polegała na pomaganiu jednorożcom w potrzebie, wciąż jednak czułam, że mają przede mną tajemnice. Nie chciałam też maglować Jasona w nieskończoność, jak to zdarzało się jemu. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli będzie chciał mi powiedzieć, zrobi to bez wahania.
- Z czego się śmiejesz? - zapytałam, trochę zdezorientowana, a trochę wkurzona, kiedy zobaczyłam go prowadzącego z uśmiechem.
- Z ciebie.
- Dlaczego? - warknęłam, spoglądając na niego krzywo.
- Jesteś odważna, Christine - westchnął, patrząc na mnie.
Wzruszyłam ramionami.
- Jesteś typem osoby, której nie sposób zapomnieć - puścił mi oczko.
Pokiwałam głową.
- Jeśli nie żyjesz tak, żeby cię zapamiętano, równie dobrze możesz umrzeć - odpowiedziałam.
Wjechaliśmy właśnie na moje osiedle, gdzie mieszkałam od przeszło 17 lat.
- Zatrzymaj się tutaj - mruknęłam, kiedy byliśmy kilka domów od mojego. - Żeby rodzice nie widzieli więcej, niż powinni, no wiesz - kontynuowałam, na widok jego zdezorientowanego wyrazu twarzy.
Pokiwał głową.
- Dziękuję za podwózkę - uśmiechnęłam się grzecznie, odpinając pas.
Również z uśmiechem, Jason nadstawił policzek w moją stronę.
Przewróciłam oczami, nim pocałowałam go w policzek. Chwilę później wysiadłam z samochodu.
- Do zobaczenia - powiedziałam, nim zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę domu.
Zdążyłam jednak przejść nawet nie metr, nim Jason mnie zawołał.
- Chodź tutaj - wymamrotał, otwierając drzwi od samochodu i wysiadając z niego.
Stanęłam naprzeciw, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Tak?
Złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął jeszcze bardziej do siebie.
- Jeśli Elliott naprawdę jest twoim przyjacielem, lepiej żebyś nigdzie z nim nie szła. W innym wypadku źle się to dla niego skończy - wyszeptał wprost do mojego ucha, nim je pocałował.
Odsunęłam się od niego jak oparzona, posłałam mu zdezorientowane spojrzenie i ruszyłam w stronę domu.
Słyszałam, jak jego samochód rusza i odjeżdża. Przygryzając dolną wargę, spojrzałam na asfalt.
Pieprzyć to!
Znów uniosłam wzrok i zamarłam, kiedy zobaczyłam znajomą postać, gapiącą się na mnie.
- Christine?
To była Emma.
- Jak długo tu stoisz? - wyszeptałam zaskoczona.
- Wystarczająco - westchnęła, otwierając ramiona, bym mogła się w nią wtulić.
Pociągając nosem, pobiegłam do niej i wtuliłam się w nią.
- Skrzywdzi Elliotta, jeśli z nim pójdę.
Jason's P.O.V
Wzdychając, schowałem kluczyki do kieszeni i wszedłem do dużego pokoju.
Gabriel i Dakota wciąż tu siedzieli.
Rzuciłem się na kanapę, wyciągając telefon.
- Co? - warknąłem wkurwiony, kiedy zobaczyłem, że Gabriel się na mnie gapi.
- Była smutna? - mruknął, pakując książki.
- Dlaczego cię to obchodzi? - syknąłem w odpowiedzi.
- Bo jestem za nią odpowiedzialny, kiedy tu jest, do cholery! - krzyknął.
- Och zamknij się, martwisz się o nią tak nieznacznie, jak ja - warknąłem.
W tej samej chwili do pokoju wszedł Calvin.
- Jakbyś "martwił się o nią nieznacznie", to byś za nią nie pobiegł - dokończył Gabriel.
- O kim mowa? - zapytał Calvin, siadając obok Gabriela.
- Dziewczynie Jasona - zachichotał Dakota, wciąż zjarany.
- Zamknij się - warknąłem znowu.
- Christine? Co z nią nie tak? Powiedziała cokolwiek? - Calvin starał się brzmieć, jakby był spokojny, ale widziałem panikę w jego oczach.
Potrząsnąłem głową.
- Nie powiedziała. Ale idzie na randkę w idealnym chłopakiem, więc zobaczymy, czy nie czeka nas jutro żadna niezapowiedziana wizyta - jęknąłem, spoglądając na Gabriela.
- Oczywiście, że nic nie powie! Nie ma nic na nas - syknął Gabriel, nie kryjąc irytacji. - I to nie o to tu chodzi. Jesteś zazdrosny, bo nie jesteś tym chłopakiem.
Zawrzało we mnie ze wściekłości.
- NIE JESTEM ZAZDROSNY, DO CHUJA PANA!!! - wrzasnąłem, rzucając w niego poduszką.
- Nie, tutaj jest dowód - mruknął Calvin, przewracając oczami.
- O Boże, muszę kogoś zabić - mruknąłem, pocierając kark.
- Przykro mi, Jason, włamanie do Haminton nie nastąpi szybciej, niż w przyszłym tygodniu - parsknął Calvin. - Tak przy okazji, skończyłeś już z bombą?
- Prawie - westchnąłem.
- Chcę to zobaczyć - powiedział rozkazująco - teraz.
Jęknąłem przeciągle, wstając z kanapy i idąc z Calvinem do piwnicy.
- Potrzebuję drutu, który sprzedaje West - ziewnąłem, pokazując Calvinowi w połowie zrobioną bombę.
Byłem w drodze na górę, kiedy ktoś mi przerwał.
- Jason, ta dziewczyna... Christine, pozwól mi o niej porozmawiać - powiedział, widząc jak wywracam oczami. Miałem już dość ciągłych oskarżeń o to, że źle ją traktuję.
- Tak? - odparłem, opierając się o zimną ścianę.
- Kiedy byłem w twoim wieku... Też byłem zakochany, w dziewczynie - wymamrotał, nie patrząc na mnie. - Ale nigdy nie udało mi się do niej zbliżyć. Byłem zbyt nieśmiały. Wypierałem z siebie wszystkie uczucia.
Westchnął głęboko.
- A teraz ona odeszła - zakończył, spoglądając na mnie.
Patrzyłem na niego z zaskoczeniem. Czemu mi o tym mówił? Czemu nie przyznał się wcześniej?
- Nie popełnij błędu, dobrze? - znów westchnął. - To zabrzmi tandetnie, ale popełniaj własne błędy. Jeśli ta dziewczyna naprawdę coś dla ciebie znaczy, musisz zmierzyć się ze strachem i powiedzieć jej... no wiesz co - powiedział.
Ponownie wzdychając, potrząsnął głową.
- Daj jej znać, że powinna umówić się z tobą, że nie potrzebuje innych. Bo jeśli jeszcze jej tego nie powiedziałeś - kolejne westchnięcie - nie możesz jej obwiniać, że spotyka się z kimś innym.
Tym razem to ja westchnąłem, nie patrząc na Calvina.
Nigdy wcześniej nie dawał mi rad w tym stylu. W zasadzie, nikt nigdy nie dawał mi rad odnośnie zachowania, a już szczególnie odnośnie traktowania dziewczyn.
Spuściłem wzrok na posadzkę i pokiwałem głową z wdzięcznością.
- Ale nie wiem co jej powiedzieć - westchnąłem, zamykając oczy.
- Dobrze sobie poradziłeś, komplementując jej oczy - puścił mi oczko.
- Lubię… twoje oczy – powiedziałem, brzmiąc trochę ponuro. Uśmiechnęła się do mnie. Rozejrzałem się nerwowo, nie chcąc, żeby ktokolwiek słyszał mnie w tym momencie
- Co ci się w nich podoba? – mówiła serio? Nie widziała, że zaraz wybuchnę?
- Kurwa, Christine, wiesz, że nie umiem wymyślać komplementów – warknąłem z irytacją.
- Spróbuj…
Zmarszczyłem brwi. Ta dziewczyna...
- Masz najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem! - syknąłem, przygryzając dolną wargę. Nie mogła się tym zadowolić i dać mi tego cholernego całusa?!
Spojrzałem na niego wyczekująco. Widział to wszystko? Stary zboczeniec!
Calvin minął mnie.
- Znaczysz coś dla niej, wiem to - powiedział z uśmiechem, klepiąc mnie w ramię, nim zniknął na schodach.
Zaśmiałem się w myślach.
I to też widział.
Może rzeczywiście była we mnie zakochana? Skoro Calvin też to widział... Tak, musiała być!
Wyprostowałem się.
- Nie martw się, Christine - szepnąłem sam do siebie. - Dam znać temu skurwielowi, że należysz tylko do mnie.
Christine's P.O.V
- Jak możesz mieć pewność, że powiedział to tylko z zazdrości? - zapytała Emma, okręcając pasmo moich włosów wokół lokówki.
Potrząsnęłam głową.
- Nie sądzę, żeby Jason był typem osoby, która tylko mówi, a nic nie robi.
Westchnęłam.
- Hej - dobiegł mnie kojący głos Emmy. - Przecież nie jesteś jego dziewczyną, ani nic. No i nie możesz teraz odwołać randki.
Nie mogłam się z nią nie zgodzić. Dopóki Jason nie powiedział, że chce, byśmy byli kimś więcej niż przyjaciółmi, nie byliśmy nikim więcej. To zrozumiałe, prawda?
- Myślisz, że powinnam powiedzieć Elliottowi o Jasonie? - zapytałam, patrząc na nią.
Emma zawahała się przez chwilę.
- Nie, jeszcze nie - westchnęła. - Zobaczymy jak to się rozwinie.
Cofnęła się i spojrzała na efekty swojej pracy.
- Wow, dobra jestem!
Spojrzałam w lustro, po czym pokiwałam głową.
- Wyglądam naprawdę pięknie - powiedziałam, przytulając ją mocno.
Zdecydowałam się ubrać luźną, białą koszulkę bez rękawów i wsadzić ją do czarnych spodni z wysokim stanem. Do tego duża, srebrna bransoletka - et voilà! Byłam gotowa.
- Nie uda mu się nie zakochać w tobie, jak już cię zobaczy - zachichotała Emma, dokładnie oglądając mnie z każdej strony.
Uśmiechnęłam się, ale po chwili uśmiech spełznął mi z twarzy.
- Powiedziałam coś nie tak? - Emma naprawdę się zmartwiła.
- Nie, po prostu... Jason - westchnęłam.
Był jedyną osobą, dla której chciałam być piękna. To jednak był tylko mój wybór, a ja zdecydowałam się pójść z Elliottem.
- Daj spokój - Emma uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Zapomnij o nim tylko na dzisiejszy wieczór.
Pokiwałam głową. Jakby to było takie proste...
- Wow! - moja mama brzmiała na szczerze zaszokowaną, kiedy weszłam do dużego pokoju.
- Piękna dziewczyna. A ty nie idziesz, Emmo? - dodał mój tato.
- Nie, dzisiaj pełniłam tylko rolę stylistki - uśmiechnęła się dumnie, obejmując mnie ramieniem.
- Dokąd idziesz? - Emily podbiegła do mnie, patrząc szeroko otwartymi oczami.
- Na randkę - odparłam, ubierając czarne koturny.
- Mogę iść z tobą? - zapytała Emily, nie kryjąc entuzjazmu.
- Nie, nie możesz - roześmiałam się, potrząsając głową.
- I tak nie chciałam! - odburknęła moja siostrzyczka, pokazując mi język.
Przewróciłam oczami.
- Uważaj, Emily... - ostrzegłam ją z uśmiechem.
- O której wrócisz, świnko przytulanko? - zapytał tato.
Posłałam Emmie zniecierpliwione spojrzenie, kiedy parsknęła. Z trudem dawała radę nie roześmiać się za każdym razem, kiedy mój tato popisywał się niebywałą weną w wymyślaniu przezwisk dla mnie.
- Dzisiaj, około dziesiątej - odpowiedziałam, powoli kierując się do wyjścia.
- Pozdrów od nas Elliotta! - krzyknęła mama.
- Dobrze - mruknęłam, naciskając na klamkę.
Moi rodzice naprawdę lubili Elliotta. Znaliśmy się od szóstej klasy, więc wiedzieli o nim całkiem dużo.
- Do zobaczenia - pożegnałyśmy się z Emmą.
Tak, jak się umówiliśmy, Elliott czekał na mnie w szarym samochodzie swojego ojca, wprost pod moim domem.
Rozejrzałam się nerwowo; miałam nadzieję, że Jasona nie było w pobliżu.
Szybkim krokiem skierowałam się w stronę Elliotta.
- Hej - uśmiechnęłam się, kiedy już wsiadłam do auta.
W odpowiedzi uśmiechnął się szeroko.
Jason's P.O.V
Wiedziałem, że powiedziałem Christine, że jej ufam. Zaczynałem jednak w to wątpić. Dlaczego mnie testowała? Chociaż nie powiedziała, że nie spotka się z Elliottem, miałem nadzieję, że zrezygnuje ze spotkania. Myliłem się.
Zatrzymałem się kilka budynków dalej, mając idealny widok na wejście do jej domu.
Planowałem złożyć jej wizytę, jeśli nie wyjdzie. Chciałem powiedzieć, co czuję. Poinformować, że nie potrzebuje innych, i takie tam śmieci, które dziewczyny chcą słyszeć.
Byłem cholernie zdenerwowany na myśl, że miałbym poznać jej rodzinę, ale w tej chwili wszystko było jasne.
Około szóstej szary Mercedes zatrzymał się tuż pod wejściem do jej domu.
Kilka minut później Christine i jej przyjaciółka wyszły, a Christine wsiadła do tamtego samochodu, po czym odjechali.
Pieprzyć ich.
Pieprzyć ich wszystkich.
Wkurwiony, wyrzuciłem przez okno bukiet róż, który dla niej kupiłem, a następnie przekręciłem kluczyk w stacyjce.
Teraz zaczynała się wojna.
Byłem całkiem niezły w szpiegowaniu, więc nie tak trudno było ich znaleźć.
Zamarłem, kiedy zobaczyłem dokąd ją zabrał.
Stara restauracja stylizowana na farmę, otoczona dębami. Ktoś tu dzisiaj nie porucha, Elliott.
To dopiero skurwysyn. Wozi się mercedesem, ale jest zbyt skąpy, żeby zabrać damę do odpowiedniego dla niej miejsca... Moją damę.
Czemu ona mi to robiła?
"Daj jej znać, że powinna umówić się z tobą, że nie potrzebuje innych."
Głos Calvina pojawił się w mojej głowie znikąd.
Wysiedli z samochodu. Christine wyglądała zjawiskowo jak zawsze... A ten chłopak, cóż. Jak gówno. Co ona w nim widziała?!
Po dwóch godzinach w końcu wyszli z restauracji. Obydwoje się zaśmiewali.
W międzyczasie zrobiło się ciemno i zaczęło padać. Tak cholernie fajnie było siedzieć samotnie i obserwować, jak ostatni idiota, kiedy moja dziewczyna była na randce i bawiła się świetnie z idealnym chłopakiem.
Stali i rozmawiali na schodkach prowadzących do wejścia restauracji.
W tym momencie powinien uważać; byli za blisko.
I wtedy to się stało.
Powoli przysunął się do niej i przycisnął jebane usta do policzka Christine.
Tym samym przekroczył granicę.
Na szczęście dla samego siebie, pobiegł do samochodu w deszczu, podczas gdy Christine czekała cierpliwie pod daszkiem. A więc teraz próbujesz być gentlemanem? Upewnij się, że nie będzie mokra.
Nie martw się, Elliott. Już ja o to zadbam.
Podjechałem bliżej schodów i wyskoczyłem z samochodu.
Zaalarmowana Christine odwróciła się w moją stronę.
Zrobiła się blada niczym duch, kiedy zdała sobie sprawę, że to byłem ja.
Christine's P.O.V
- Hahaha, to takie prawdziwe - zaśmiałam się, kiedy wychodziliśmy z restauracji.
Uśmiechnął się do mnie.
- Cholera! Nie wiedziałem, że zaczęło padać - powiedział Elliott, wlepiając oczy w ciemność. - Poczekaj, tylko pójdę po samochód, żebyś nie zmokła.
- Dziękuję - wymamrotałam nieśmiało. Elliott był prawdziwym gentlemanem... W swój niezdarny sposób.
Uśmiechnął się do mnie, pochylił w moją stronę i cmoknął w policzek. To nie było oczekiwane posunięcie.
Zbiegł po schodach i pobiegł w stronę parkingu, na którym zostawiliśmy samochód.
Stałam tak przez chwilę i czekałam, aż moją uwagę przykuł dźwięk zatrzaskiwanych drzwi tuż przy schodach. Podskoczyłam ze strachu; to nie mógł być Elliott. Odwróciłam się i, ku mojemu totalnemu zaskoczeniu, zobaczyłam Jasona idącego w moim kierunku. Nie wyglądał na szczęśliwego.
- Jason? - szepnęłam, cała drżąc.
Nie odpowiedział.
Zamiast tego złapał mnie za ręce i zaciągnął w dół schodów, po czym wprost wepchnął do swojego samochodu.
- Cholera, Jason, przestań! To boli!
Wciąż cisza.
To było, kurwa, szalone. Co on wyprawiał?
- Jason, otwórz drzwi - syknęłam, szarpiąc za klamkę. Zdążył zablokować drzwi.
Stawałam się coraz bardziej sfrustrowana; zaczął odjeżdżać spod restauracji.
Spojrzałam do tyłu. Elliott prawdopodobnie czekał na mnie.
- JASON ZATRZYMAJ TEN CHOLERNY SAMOCHÓD! - wrzasnęłam.
Wcisnął hamulec do oporu, powodując, że szarpnęło mną w przód.
- Nie, ty się teraz zamknij, teraz - parsknął, chwytając mnie za szczękę.
Jęknęłam z bólu, starając się pozbyć jego ręki.
- Chyba, że chcesz żebym wrócił tam i uciął sobie pogawędkę z małym, słodkim Elliottem? - szepnął.
- TAK? TEGO KURWA CHCESZ?! - krzyknął.
Serce biło mi tak szybko, że zastanawiałam się w którym momencie przebije klatkę piersiową i wyląduje na moich kolanach. Łzy napływały mi do oczu.
Jason wzmoncił uścisk na mojej szczęce, patrząc na mnie wyzywająco.
- Pierdol się! - krzyknęłam, po czym splunęłam mu prosto w twarz.
Teraz patrzył na mnie pustym spojrzeniem. Kurwa, co ja zrobiłam.
W następnej sekundzie, Jason podniósł się ze swojego siedzenia i usiadł na mnie, a w zasadzie położył się na mnie. Krzyczałam przerażona, ale nie ruszył się ani trochę.
Odwrócił mnie i przycisnął moją głowę do szyby.
Wpełznął na mnie i zakopał ręce w moich włosach.
- Zliż to! - wrzeszczał mi wprost do ucha.
- ZLIŻ TO, ALBO CIĘ ZGWAŁCĘ, JEBANA MAŁA SZMATO!
Płakałam i krzyczałam, chcąc się uwolnić.
- Nie, Jason, proszę, nie... - błagałam.
- To będzie o wiele lepsze niż to, co Elliott kiedykolwiek ci da - szepnął.
Torturował mnie psychicznie.
- Hm? Dotykał cię?! - wrzasnął.
Zamilkł na chwilę, obserwując chciwie moje ciało.
- Powiedz mi, że mnie kochasz - szepnął mi do ucha; brzmiał jak prawdziwy wariat.
Zaczął pocierać kroczem o moje krocze.
- O kurwa - jęknął, a ja poczułam duże wybrzuszenie w jego spodniach. - Nie chcesz go dotknąć?
Płakałam, wylewałam z siebie wodospady łez, ale on i tak nic nie słyszał.
- PRZESTAŃ JASON! - wyłam. - Krzywdzisz mnie!
Zatrzymał się. Odsunął się ode mnie w mgnieniu oka, patrząc ze zmartwieniem. Wyglądał okropnie; blady jak duch. Przyciągnęłam kolana pod brodę i, chowając w nich twarz, zaczęłam płakać.
- KURWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA - wrzasnął z niewiarygodnie olbrzymią wściekłością, uderzając we wszystko, co znajdywało się wewnątrz samochodu.
Byłam w szoku. W głębi duszy wiedziałam, że to tylko pogróżki, ale w tamtej chwili poważnie w to wątpiłam.
Starałam się zapanować nad oddechem, ale było mi ciężko z powodu histerii.
Położył mi dłoń na ramieniu.
- Proszę, nie krzywdź mnie - rozpłakałam się na nowo, chowając twarz w dłoniach i przyciskając się do drzwi; chciałam być jak najdalej.
- Christine... - jego głos się załamał.
Spojrzałam na niego. Był wręcz siny. Starał się mnie dosięgnąć, ale wrzeszczałam z przerażenia i wciąż trzymałam się jak najdalej od niego.
- Nie chciałem cię skrzywdzić... - mówił tak cicho, że ledwo było go słychać. - Przepraszam, Christine, tak bardzo przepraszam...
Spojrzałam na niego.
Gapił się na mnie.
Zanim miałam czas do namysłu co powinnam zrobić, wskoczyłam na niego i wtuliłam się w jego ramiona.
Pozwoliłam też kolejnej fali łez na wypłynięcie. Czułam się bezpieczna.
- Dla... dla... dlaczegotozrobiłeś? - płakałam, nie mogąc złapać tchu.
Położył dłoń na mojej potylicy i przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.
Wypłakałam wszystko, co siedziało we mnie. Frustrację, że wszyscy nienawidzili Jasona, powód jego zazdrości, że musiałam trzymać swoją miłość do niego w tajemnicy, że właśnie przed chwilą mnie zaatakował. Wszystko.
Płakałam prawie całą wieczność.
Czułam, że oczy zaczynały mi wysychać, a ja poczułam się bardzo zmęczona. To naprawdę wyczerpujące, żeby tyle płakać.
Jason westchnął wprost w moją szyję, nim przekręcił kluczyk i zaczął jechać. Wciąż na nim siedziałam.
Musiałam zasnąć, bo otworzyłam oczy na dźwięk gasnącego silnika. Rozejrzałam się zdezorientowana; wciąż siedziałam na kolanach Jasona.
Spojrzałam na swoje dłonie.
- Nie jest ci zimno? - zapytał łagodnie.
Pokiwałam powoli głową. Nie planowałam tego, że mnie porwie, więc nie miałam ze sobą kurtki.
Zdjął swoją bluzę, po czym mi ją wręczył.
Starałam się ze wszystkich sił, żeby uśmiechnąć się z wdzięcznością, ale wyszło jak koślawy grymas.
Oparłam się głową o jego ramię i znów poczułam, że zasypiam.
Wzdychając, Jason otworzył drzwi od samochodu i wyniósł mnie z nogami owiniętymi wokół jego pasa.
Szedł po znajomym chodniku, nim skręcił w jeszcze bardziej znajome otoczenie. Mój dom. Wszedł do ogródka i znalazł okno od mojego pokoju.
Kiedy już je otworzył, wskoczyłam do środka, a on wskoczył za mną.
Jego bluza była na mnie za duża, więc spokojnie mogłam zdjąć spodnie bez stresu, że zobaczy za dużo. Z drugiej strony w pokoju było tak ciemno, że musiałam wszystkiego szukać po omacku. Wyczerpana, opadłam na łóżko.
Jason usiadł obok mnie i głaskał mnie po głowie.
Z westchnieniem wstał i skierował się w stronę okna. Uniosłam głowę i spojrzałam na niego.
Zmartwiony, również na mnie spojrzał. Wiedział, że dzisiaj spieprzył wszystko.
- Wszystko dobrze? - szepnął niespodziewanie.
Potrząsnęłam głową na znak "nie", po czym znów się rozpłakałam.
Szybko znalazł się znów obok mnie i kucnął tuż przy moim łóżku.
Wyciągnęłam rękę, chcąc go dotknąć, a on ją chwycił. Uśmiechnęłam się do niego słabo. On też wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać, a to zupełnie nie było w jego stylu. Patrzył w ziemię. Nienawidził być słaby... Ale słabością nie było ukrywanie emocji, tylko ich ignorowanie.
- Jason? - szepnęłam, przygryzając dolną wargę i walcząc ze łzami.
Szybko spojrzał na mnie i pokiwał głową, gotów zrobić dla mnie wszystko.
- Proszę... Przytulisz mnie, dopóki nie zasnę?
Przez chwilę patrzył na mnie zaskoczony, po czym pokiwał głową.
Wstał i wszedł na łóżko. Położył się obok mnie i ostrożnie mnie objął. Czułam, jak drży.
Był przejęty, że zrobi coś źle. Nie sądziłam, że Jason miał taką stronę osobowości, jednak kochałam ją.
Powoli odwróciłam się w jego stronę i wtuliłam twarz w jego szyję.
Jason objął mnie mocniej i westchnął głęboko.
Nie wiedziałam dlaczego zrobił to, co zrobił. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek uda nam się być razem. Jedyne, co wiedziałam, to że znalazłam kogoś, kto był w stanie zrobić dla mnie wszystko... Ale też wszystko, żeby mieć mnie na wyłączność. Wszystko.
♥♥♥
proszę was, żeby każda z was, która przeczyta - zostawiła komentarz.
no i przypominam o zapisywaniu się w zakładce INFORMOWANI.
lakoniczna notka ode mnie, bo ten rozdział hm, pozbawił mnie słów. co. za. skurwiel.
wiecie, że was kocham? :)
PS KOCHANI, BARDZO WAS PROSZĘ O GŁOSY W SONDZIE NA BLOG MIESIĄCA NA BLOGU http://youmyeverything-spisfanfiction.blogspot.com/
CHUJ, CHUJ, CHUJ, CHUJ I JESZCZE RAZ CHUJ !!
OdpowiedzUsuńmyślałam, że nie jest tak dużym skurwielem, ale jak można bardzo się mylić :(
biedna Christine , kazałabym jej uciekać, ale już się nie da :(
KURWA CHCIAŁAM BYĆ PIERWSZA:(
OdpowiedzUsuńBOŻE JASON...
NIE WIEM CO NAPISAĆ, BOŻE JAKI SKURWIEL
ale na szczęście się opamiętał gdy Christine powiedziała, że ją krzywdzi.. dobre i to:(
boże nienawidzę gdy Jason się tak nagle zmienia:( to okropne oifjoerigjoiregj
ale Christine po części go rozumie chyba:(
czekam na następny!
@gooddreamtrip
Pierwsza :D rozdział cudowny czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńja bym na miejcu Christine uciekła od niego jak się da jakby mi takie coś zrobił ale z drugiej strony jest zakochana no i troche to usprawiedliwia jej zachowanie
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam nn
Świetny <3 !
OdpowiedzUsuńWow.. jak można zepsuć miłe spotkanie w ciągu niespełna minuty. Biedny Eliot, pewnie czuł się koszmarnie.. Nagłe zmiany zachowania Jasona potrafią zadziwić za każdym razem. Czekam na NN! :)
OdpowiedzUsuńjaki kutas, boze XD
OdpowiedzUsuńo żesz kurde ja pierdole jak on mógł jej to zrobić ? ; o ale i tak go kocham <3 czekam na nn
OdpowiedzUsuńPo prostu WOW! Nie spodziewałam się tego po Jasonie. Oni są tak popieprzeni, że aż słodcy. Uwielbiam ich razem. Mam nadzieję, że w końcu powie Christine o swoich uczuciach. Czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńineedangelinmylife.blogspot.com
Jezus jakie to jest boskie:))) cały czas się uśmiecham, nie mogę się następnego doczekac:)))))))
OdpowiedzUsuńUwielbiam i nienawidze Jasona jednoczesnie..
OdpowiedzUsuńUwielbiam ich razem.Jason dupek z Ciebie ale czasem kochany dupek.Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPopłakałam się czytając ten rozdział. Jason jest strasznie bipolarny, dobrze że się powstrzymał od zrobienia czegoś złego Christine. Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńtak szczerze mówiąc, to ja też płakałam - i podczas tłumaczenia, i podczas sprawdzania rozdziału przed dodaniem.
UsuńMoże dziwnie to zabrzmi ale lubie i takiego słodkiego i takiego wybuchowego Jason'a, przynajmniej nie jest nudno tylko ciekawie bo coś się dzieje. Ogólnie to się ciesze że w odpowiedniej chwili się opanował. Nie mogę się doczekać aż bd razem <3 no i dzięki za rozdział ;***
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak napisałaś na tt że jest rozdział odrazu weszłam:3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
@wmedlasy
Dwie twarze Jasona w jednym rozdziale ♥ do niektórych momentów wracałam kilka razy ;)
OdpowiedzUsuńHmmmm Jason jest strsznie zazdrosny A Christine przez niego cierpi:-\ mam nadzieje ze Jason sie otworzy i bedzie ja kochal i bedzie dla niej slodki<3
OdpowiedzUsuńTo się porobiło;o/@kamczatka
OdpowiedzUsuńo matko! Genialne! *.* ale Jason przesadził w tym samochodzie :/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na nn ;))
OdpowiedzUsuńChyba moj ulubiony rozdzial. Mozna powoedziec ze sie dopelnia. Szczypta zlosci i czulosci. Awww :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam @OnlyJustinnnnn xx
...nie wiem co powiedzieć.Przegiął totalnie.Czy on nie może być zawsze taki jak na końcu ?!?!!!!
OdpowiedzUsuńJezu, ile emocji, przegial i to ostro... Czekam na nastepny! KC :)
OdpowiedzUsuńjeju ,teraz to przesadził.....ale ten koniec <3
OdpowiedzUsuńJustin to chuj! Przesadził i to pożądnie! Ale koniec <3 Czekam na nsastępny :)
OdpowiedzUsuńClaudia xoxo
JA PIERDOLE... JAKI JEBANY SKOŃCZONY WARIAT KURWA MAĆ JEBANA JEZU!
OdpowiedzUsuńnaklfnlsafnsa
cały rozdział pełny emocji.. i wgl anjksfnsafkna ♥
NAWET NIE POTRAFIĘ TEGO OPISAĆ!
jezu, kocham to!
i kocham tą stronę Jasona
jezu kocham tego wariata ndkfnaskflnsafnksafnalnfa
i gdy jest słodki i miły
i zdenerwowany
i nieśmiały i taki jeju ♥
cudowne
aflsansa
o mój boże zrobił to ale i tak go kocham
OdpowiedzUsuńBoże Jason jast taki, taki, taki... powalony on jest po prostu psychiczny , nawet nie wiem jak opisać jego zachowanie . Dziękuję że tak często dodajesz , kocham Cię za to <3
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńwięcej agresji niech jason nie bedzie taki kruchy
OdpowiedzUsuńTa bardzo kocham to opowiadanie <3 i dziekuje że to tłumaczysz :***
OdpowiedzUsuńwow.. ten rozdział był... taki inny. Jason pokazał swoją "słabą" stronę, ale również tą psychiczną... oh.. i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńczytam ;** i po prostu się denerwuje ;/ jak można być tak chorym ? xd on koniecznie musi zacząć się leczyć, ale z drugiej strony gdyby nie te wszystkie akcje opowiadanie było by nudne, a tak to mam co przeżywać :D
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam.... Rozdział boski =) czekam nn
OdpowiedzUsuńKocham to.jestes cudowna.. @Kidpurplerauhl
OdpowiedzUsuńważna informacja w sprawie bloga miesiąca lipiec na http://youmyeverything-spisfanfiction.blogspot.com/2014/06/blog-miesiaca-lipiec.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, założycielka Dems
JEZUS MARIA JASON
OdpowiedzUsuńPoważnie? Przytulila go? Jest tak samo dziwna jak on chory.
OdpowiedzUsuńJejku genialne *,*
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńAle moim zdaniem Christine za szybko mu uległa. :P
on chyba na serio jest chory psychicznie....czekam na nastepny,kocham to tłumaczenie!! :)
OdpowiedzUsuńKońcówka omg ale boje się o Christine przecież Jason jest nie obliczalny.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i nie mogę doczekać się następnego <3
JA CHCE JUŻ PRZEŻYWAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ, WIEC BĄDŹ TAK DOBRA I DODAJ TEN ROZDZIAŁ Z KOCHANĄ, LEKKO POPIERDOLONĄ PARĄ ( czyt. CHRISTINE I JASON) : ((
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff na ziemi !!!!!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki zajebisty. Nie wiem co mam napisać, bo jest we mnie tyle emocji, że nie da się tego napisać
OdpowiedzUsuńKto by się spodziewał, że sprawy tak się potoczą. Na początku byłam wkurzona na Justin'a , że się tak zachował, ale jemu moge wszystko wybaczyć :))))
OdpowiedzUsuńDobrze, że Jason się powstrzymał i nie posunął się dalej.. myślę, że powie Christine co do niej czuje :) . Świetny rodział , czekam na nn :* x
OdpowiedzUsuńIDEALNE! AKJHGFDSSDFGBHNJGFDSADRTFAKJHGFDSSDFGBHNJGFDSADRTFJJAKJHGFDSSDFGBHNJGFDSADRTFDOLAKTAKJHGFDSSDFGBHNJGFDSADRTF
OdpowiedzUsuńten rozdział tak cholernie rozpierdolił mnie psychicznie ze sama nie wiem co napisać
OdpowiedzUsuńkurwa
72-fanfiction.blogspot.com
oaicjiosnavhcbzvjhzJK <333333
OdpowiedzUsuńO kurwa....
OdpowiedzUsuń